Spotkanie u Prezydenta Miasta

Mateusz Wojtaszczyk, pracownik Szkoły Podstawowej nr 2 oraz dyrektor tej szkoły, Beata Kozyra byli dziś gośćmi Marcina Zawiły, Prezydenta Jeleniej Góry, który podziękował im za dbałość wykazywaną w stosunku do elementów mienia szkoły i dbałość o wizerunek Miasta.

Powstała sto lat temu „dwójka” jest jedną z tych jeleniogórskich szkół, którą wyposażono w trakcie budowy w okazały zegar wieżowy. Na budynkach publicznych powstałych w tamtym czasie takich zegarów jest sporo, m.in. są one na sygnaturkach SP 15, I LO, ale też na elewacji zbudowanego nieco później obiektu dzisiejszego Uniwersytetu Ekonomicznego. Zegar na „dwójce” był jednak nieczynny, a kiedy dyrektor placówki sprawdziła, jaki może być koszt przywrócenia go do stanu używalności, to specjalistyczna firma wyceniła prace na 22 tys. zł, przekonując, iż wiele części trzeba dorobić, bo są zużyte, a cały zegar wymaga nie tylko głębokiej konserwacji, ale też ogromnego nakładu pracy fachowców.

Mateusz Wojtaszczyk postanowił spróbować „ożywić” zegar samodzielnie i w krótkim czasie doprowadził do tego. – Lubię zegary – powiedział podczas dzisiejszego spotkania, zresztą ten nie był pierwszy, którym się zająłem. Początek dał zegar w Wojcieszycach. Okazało się, że wystarczy go wyczyścić, usunąć zatarcia mechanizmów, skorygować drobiazgi i zaczął nie tylko chodzić, ale i wydzwaniać godziny, kwadranse…

To zresztą stało się przyczyną spięcia Szkoły i lokatora jednego z pobliskich domów, któremu wybijanie godzin przez zegar bardzo przeszkadza, więc wniósł skargę do Policji na Szkołę. Policja upomniała dyrekcję placówki, że zegar nie może przeszkadzać mieszkańcom, z kolei konserwator zabytków uznał, że zegary tak zostały skonstruowane, że mają wybijać godziny, więc trudno upominać kogokolwiek za to, że zabytkowy przedmiot został przywrócony do życia.

 

Problem nadpobudliwego lokatora został rozwiązany kompromisowo, natomiast Marcin Zawiła nagrodził M. Wojtaszczyka za efekt jego pracy markowym zegarkiem. Spotkanie było też okazją do rozmowy o innych planach. – Zajmuję się teraz jedną z dwóch zabytkowych lamp – powiedział M. Wojtaszczyk. – Mają co najmniej tyle lat, co szkoła, więc warto o nie zadbać, a można własnymi siłami, bez angażowania firm z zewnątrz. Po pierwszej lampie będzie druga, a potem już mam kolejny pomysł. To naprawdę jest ciekawe, odkrywać po kolei rozmaite drobiazgi, które mogą być znowu ozdobą, jak były przed wiekiem.

Galeria: 

 

Kalendarz FB