Historia pewnego budynku
Bardzo charakterystyczny budynek, który – szczególnie starsi Jeleniogórzanie kojarzą z Biurem Podróży „Orbis” nie jest własnością Miasta, a Skarbu Państwa. Miasto Jelenia Góra natomiast zarządza tym obiektem w zakresie powierzonym przez przedstawiciela Skarbu Państwa – Wojewodę Dolnośląskiego.
Wojewoda zdecydował pewien czas temu, że parter tego obiektu zostanie wystawiony na sprzedaż, przy czym organizatorem przetargu – z racji pełnienia zarządu – stało się Miasto Jelenia Góra.
Nowy prywatny nabywca parteru obiektu zapowiedział wstępnie po dokonaniu zakupu, że po okresie prac remontowych i adaptacyjnych urządzony będzie tam lokal handlowy.
Oznacza to poniekąd, iż – przynajmniej w części – powrócą do tego budynku dawne funkcje, bowiem dom ten był w swojej historii m.in. wielkim sklepem, jednym z pierwszych tak dużych (po dzisiejszej „Galerii Karkonoskiej”) w całym mieście, był też bankiem.
W tym budynku, jeszcze przed II wojną światową zainstalowane były jedyne w całej Jeleniej Górze i daleko poza nią... drzwi obrotowe. Istniały do końca XX w. Niewiele instytucji stosuje obecnie to rozwiązanie. Takie drzwi – aczkolwiek dużo szersze – można dziś zobaczyć m.in. w jednym z cieplickich sanatoriów.
W okresie istnienia PBP „Orbis” był jednym z najpopularniejszych miejsc w Jeleniej Górze, bo wyłącznie tutaj, właśnie na parterze, można było kupić w przedsprzedaży bilety kolejowe, a nawet lotnicze, wykupić wycieczki, głównie do tzw. krajów demoludu, czyli „demokracji ludowej”.
Niewiele jednak osób pamięta, że w swoim czasie, w latach 40-tych i 50-tych ub. wieku w „Orbisie” zorganizowano jedyny w Jeleniej Górze punkt sprzedaży biletów miesięcznych w komunikacji miejskiej, to znaczy – tramwajowej. Oznaczało to, że kilkanaście tysięcy osób MUSIAŁO tu przyjść po taki bilet. Tym bardziej, że miał on początkowo rangę tzw. druku ścisłego zarachowania, to znaczy każdy z nich opatrzony był osobnym numerem (ręcznie) i wystawianie takiego biletu trwało co najmniej kilka minut. Wziąwszy pod uwagę, że do istniejącej wówczas „Celwiskozy” dojeżdżało tramwajami ok. 3.000 pracowników można sobie wyobrazić tłok. Przecież w tzw. tamtych czasach w zasadzie nikt nie miał samochodu prywatnego i wszyscy musieli jeździć tramwajami, albo chodzić piechotą.
„Celwiskoza” ze względu na swój status po kilku miesiącach uzyskała możliwość sprzedaży swoim pracownikom owych biletów w swoich, zakładowych kasach, niemniej potężne kolejki po bilety (nim zdecydowano się – już znacznie później- na „rozproszenie” sprzedaży do kiosków) dręczyły mieszkańców przez wiele kolejnych lat.
Sprzedaż parteru tego obiektu kończy nieodwołalnie tę część historii miasta.
List do Prezydenta
Mapa