Z kart historii komunikacji miejskiej

Narzekamy, niekiedy słusznie, na komunikację miejską. Nie komentując przesłanek do ostrych sądów, chcieliśmy przybliżyć Jeleniogórzanom kilka faktów z powojennej rzeczywistości tramwajów i autobusów.

- dziś za mało kiosków sprzedaje bilety MZK. W okresie pierwszych lat po wojnie bilety miesięczne były tzw. drukiem ścisłego zarachowania”, czyli czymś w rodzaju kwitów „KP”, czy „KW”. Gdy je wprowadzono, w mieście był tylko jeden punkt uprawniony do ich sprzedaży – kasa w dawnej siedzibie „ORBIS”, dziś – Urząd Statystyczny. Biorąc pod uwagę, że nie było samochodów osobowych prywatnych, a w samej „Celwiskozie” pracowało ponad 3.000, z których prawie wszyscy dojeżdżali tramwajami, można sobie było wyobrazić kolejki… Potem „Celwiskoza” wymusiła na MZK możliwość sprzedaży biletów dla jej pracowników w swoim zakładzie, jednak wszyscy inni musieli stać w ogonkach do kasy „ORBIS”.

- automatyczne kasowniki ręczne pojawiły się w tramwajach i autobusach dopiero w 1964 r. (w tym okresie od 1961 do 1969 jeździły w mieście i autobusy, i wciąż tramwaje). Kasowniki były wynalazkiem pracowników warsztatów MZK, tylko Łódź miała podobne. 

- dziś na wielu przystankach mamy cyfrowe tablice, które pokazują z dokładnością do kilkunastu sekund rzeczywisty czas przyjazdu kilku kolejnych autobusów, łącznie z informacją, na jakiej linii jadą. Warto wiedzieć, że rozkłady jazdy w formie papierowej pojawiły się na jeleniogórskich przystankach dopiero w roku 1974. Wcześniej kandydaci na pasażerów po prostu przychodzili na przystanek i czekali na pojazd, który na pewno nadjedzie, niemniej czas jego przyjazdu był nieokreślony

- dziś wszystkie autobusy MZK – to wozy niskopodwoziowe. Pierwsze takie konstrukcje pojawiły się w Jeleniej Górze w roku 1997. 

(fot. arch MZK)

 

 

Kalendarz FB